środa, 31 lipca 2019

To życie


ŚMIECH
Panie, chroń mnie przed świętym spokojem.

Bo gdy osiągnę święty spokój,
Niezakłócany i nieśmiertelny
To będę patrzeć skądś z wysoka
Sponad obłoków albo wyżej
Na ziemskie sprawy i kłopoty.
Wnikliwie zbadam protokoły
Moich wyczynów i postępków.
Uważnie przejrzę katalog łez.
A potem śmiać się będę!
Och! jak ja się będę śmiać
Z tych łez i zmartwień swego życia.
I szkoda tylko, że nikt nie usłyszy
Mojego śmiechu.

Ale na razie nie jest mi do śmiechu,
Bo ludzkie sprawy takie trudne,
Nie zawsze można je ominąć.

sobota, 27 lipca 2019

Słowa na codzień i od święta

SŁOWO


Ostatnie słowo jeszcze się nie narodziło,
A pierwsze ledwo daje się zinterpretować.
I jest jeszcze grą na dole dla wszystkich.
Zróżnicowanie zalśni dopiero ponad nami.
To, co wydawało się niepodzielne, rozpada się,
A w najmniejszym jeszcze zrodzi największe.

Mnożą się słowa
Między pierwszym a ostatnim znaczeniem.
A wszystkie zostaną wyważone i policzone.

Mocno trzeba wprzeć się w ziemię
I wyreżyserować pozasceniczne życie.
W zapyziałe pielesze wpychać tragedie,
A na scenie błyskotliwe toczyć kwestie
O pogodzie, o polityce, o niczym ważnym.

Między pierwszym a ostatnim słowem
Trwa fatalizm starogreckiego teatru,
Jednostka walczy z przeznaczonym
Losem, chwalebnym albo marnym.
I chociaż chór grzmi ostrzeżeniem
A ślepy wróżbita wieszczy,
Los się wypełnia.

Ale tu i teraz nie ma chóru, a jeśli jest, to niemy.
I wieszcza ślepego nie ma, bo ledwie zaczął
Wiązać, zamilkł w udręce wielości znaczeń.

czwartek, 25 lipca 2019

Lekarstwo



RECEPTA NA SZCZĘŚLIWE ŻYCIE

Nie gromadzić pamiątek z podróży.
Z czasem obrosną kurzem niepamięci.

Nie zapamiętywać przykrych incydentów,
Od razu odsyłać je w głęboki niebyt.

Nie słuchać plotek,
Bo zawsze niosą niepokój.

Nie ubolewać nad stratą.
Strat nie da się uniknąć.

Nie płakać na pogrzebach.
Zmarły nie widzi naszych łez
I nie pogrążać się w żałobie.
On nie potrzebuje naszego żalu.

Nie gromadzić albumów.
Po latach bohaterowie stają się nierozpoznawalni.

Nie pisać pamiętników,
Bo nikt ich nie czyta.

Nie kupować przedmiotów,
Gdy można się bez nich obejść.

Niczego nie żałować.
Za niczym nie tęsknić.

wtorek, 23 lipca 2019

Na poboczu życiowej drogi

OBOK ŻYCIA

Wciskam się w obcy świat
nie swoje drzwi otwieram,
żeby ze smutku nie oszaleć.
O poranku oczekuję na cudze życie,
obrzeżami wypełniam swoje dni
Wieczorami przeszukuję wspomnienia,
pukam w krwioobieg obumarły
z uśmiechem żebraka na ulicy.

Granica krucha od miłego gościa
do natrętnego intruza.
Jak struna dotyku palca,
czekam na słowa,
badając pod mikroskopem podejrzliwości.
Uśmiechy zbieram do kolekcji
i buduję nadzieję z cudzego życia.

Z życia wzięte

NOWE OPONY

"Hallo? Czy połączyłem się z warsztatem samochodowym?" - głos w słuchawce jakiś taki niepewny,, jakby niezdecydowany.
" Tak. W czym problem?" - mechanik rzeczowo podchodzi do wszelkich telefonów, Rozmowa ma być krótka i konkretna.
"Bo mój samochód nie chce palić. Jak stanąłem i wyłączyłem silnik, to już mi nie odpalił" -szybko informował kierowca, starając się dostosować do rzeczowości mechanika.
"Rozumiem, ale ja panu na odległość, telefonicznie, nie pomogę. Gdzie panu ten samochód stanął?" - mechanik chciałby jak najszybciej zakończyć rozmowę, bo trzeba pracować.
"No tu, w Supsku. Przyjechałem z Warszawy i nie mogę wrócić." - w słowach słychać było desperację.
"No, dobrze. Musi mi go pan przyholować do warsztatu. Obejrzymy, sprawdzimy i postawimy diagnozę. Ma pan kogoś, kto panu przyciągnie pojazd?"- mechanik się spieszył.
"Tak. Szwagier mi go podciągnie. To kiedy mogę się u pana zjawić?" - w głosie rozmówcy można było usłyszeć wyraźną ulgę.
"Najlepiej we wtorek z samego rana. W warsztacie jestem od siódmej. A co to za samochód?" - mechanik zbierał już najpotrzebniejsze informacje. Będzie miał kilka dni na zastanowienie się nad przypuszczalną awarią.
"To opel z 2005 roku. Ale ma nowe opony" – skwapliwie poinformował właściciel unieruchomionego pojazdu.
" To jesteśmy umówieni" – rozmowa została przerwana. Zanotował w notesie termin i markę samochodu oraz defekt według informacji klienta.
Minęło pięć dni. Mechanik przygotował miejsce na warsztatowym parkingu i czekał na pojazd, żeby zdiagnozować, określić potrzebne części i w razie czego zamówić. W tym czasie z impetem wjechała na parking piekarnia. Ponoć zgubiły się biegi. Ponadto cztery pojazdy czekały na wolne miejsce na podnośniku. Dwa na podjeździe na części, które miały lada moment być dostarczone przez kuriera. Mechanicy uwijali się, bo terminy..., bo obiecali..., bo każdemu zależy na jak najszybszej naprawie. Opróżnić parking, bo w kolejce są następne pojazdy umówione na termin.
Około południa przed bramą zatrzymał się samochód holujący opla. Do warsztatu wszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna.
"To ja dzwoniłem w środę do pana". - Gabaryty faceta nie pasowały do niepewności w głosie.
"Acha! Opel 2005?" - upewnił się mechanik. I nie czekając na potwierdzenie- "No to chodźmy. Zajrzymy, co tam się stało."
Przy samochodzie, owym oplu, stał drugi, pewnie kierowca holujący.
"Tylko dlaczego nie wjechał na parking, lecz zatrzymał się w bramie? - myślał mechanik.
"Podnieś pan maskę silnika." - polecił fachowiec. Właściciel pośpiesznie wykonał polecenie.
Mechanik pochylił się nad ...? Właśnie. Zaniemówił na chwilę, bo pod maską była tylko połowa silnika, i to przykryta jakimś workiem, który pospiesznie zdjął ten drugi. Nie było wałka rozrządu, pompy, nie mówiąc o pokrywie silnika. Badającemu odjęło mowę. Patrzył z niedowierzaniem. Obok stało dwóch facetów. Też bez słowa. Przez moment cała trójka patrzyła w milczeniu. W końcu mechanik odezwał się, starając się ukryć irytację:
"Jak on ma jechać, jeżeli tu nie ma połowy silnika. Gdzie są rozebrane części" – wykrztusił.
"Trochę jest w bagażniku" – To ten drugi podpowiadał, bo właściciel stał bezradny.
Po otworzeniu bagażnika znalazła się tam pompa, pokrzywione, wyłamane części, lekko przerdzewiałe, połamane, trudne do identyfikacji elementy. Ponadto kilka śrubek niewiadomego pochodzenia i przeznaczenia, i jeszcze fragmenty czegoś, co też nie dało się zidentyfikować.
"Ale ja mówię panu, że on jechał. Tylko jak wyłączyłem silnik, to potem nie mogłem odpalić"
"Mówiłem ci stary, że ten samochód nadaje się na złom!"
"Ale on jechał! Założyłem nowe opony." - upierał się właściciel
Mechanik patrzył z niedowierzaniem na obu. Czy oni sobie z niego kpią? W żadnym wypadku w takim stanie nie mógł jechać. Nie odzywał się, bo co można powiedzieć? Części w bagażniku, i to nie wszystkie.
Właściciel upierał się, że auto jechało. Holujący powtarzał, że auto powinno trafić na złom, bo i skrzynia biegów zaraz też wypadnie.
"Panie, ja nie mogę zdiagnozować, bo najpierw musiałbym go złożyć, a już widzę, że brakuje części. A nawet jeśli go złożę - czego robić nie będę - to koszt tego przewyższy wartość pojazdu"- próbował mówić spokojnie. Cały czas podejrzewał jakiś żart. Ale z niego? To niemożliwe. Nie znają się, nigdy się nie spotkali. Właściciel nie rozumie, że na połowie silnika nie pojedzie? Jego pięcioletni syn wie o tym.
" Na złom? Ale ja założyłem nowe opony" - oponował rozczarowany właściciel.
Mechanik nie wypowiadał się. Nie próbował wytłumaczyć. Pożegnał się i wrócił do warsztatu, zostawiając ich przy aucie. Po godzinie wyjrzał z warsztatu. Aut nie było. Chwilę postał, zastanawiając się, czy to był żart? Nowe opony!

Brać

     Brać

Z życia brać, co się da.
Na szczyt się pchać,
Bo kto się wzniósł,
Ten pluje w dół

Chrząszczem być,
Szczypcami ciąć.
I po drabinie piąć
Natrętów spychać w dół.

A potem piach,
I kilka słów.
Czasami znicz
I nędzny kwiat.

poniedziałek, 22 lipca 2019

Rozczarowania

     Rozczarowania każdego dnia towarzyszą nam i sprawiają przykrość. A to nie udało się ciasto,... naleśniki wyszły gumowe,... nie było w sklepie ulubionego napoju,... sąsiadka miała złośliwy nastrój,... i tak można w nieskończoność biczować się swoim nieudanymi działaniami, spotkaniami.
     Drobne niepowodzenia coraz częściej urastają do rangi problemów. To starość i kolejne ubywanie obowiązków. Nuda wynikająca z ograniczeń fizycznych ciała. Dawniej przechodziło się od jednej czynności do drugiej i tak przez cały dzień, bo należało ogarnąć wiele spraw tu i teraz. Moment nieudanego spotkania, przedsięwzięcia przechodził w przeszłość, niknął w niepamięci.
     Czy ja się zastanawiałam dawniej nad nieudanym ciastem?  Nie. Po prostu próbowałam jeszcze raz i jeśli nie wyszło, wyrzucałam przepis. Czy martwił mnie zły humor koleżanki?  Nie. przeczekiwałam spokojnie jej nastroje , nie analizując powodów.
     Teraz zastanawiam się nad każdym nieudanym wejściem. Dlaczego?, czy to moja wina?, czy jest coś, co sama sknociłam?  I nie chce za bardzo zniknąć w cieniu.
     Szukanie dziury w całym to pesymizm, czy starość? Nadmierna wrażliwość to cecha powiększająca się, czy malejąca wraz z wiekiem. Analizowanie przyczyn takiego stanu rzeczy to nadmiar czasu, czy braku poważniejszych kłopotów?
     Gdyby jednakże nie było takich uczuć rozczarowania to chyba nie byłoby zadowolenia z drobnych udanych spraw?.
     Zauważyłam, że wraz z wiekiem coraz bardziej wyolbrzymiam potknięcia  a pomniejszam sukcesy. . Wiekowość nadchodzi wielkimi krokami.