piątek, 29 czerwca 2012

Ogarnąć

        Najpierw był podział domowych obowiązków, tudzież kierunków poszerzania kwalifikacji w celu najefektywniejszego funkcjonowania wspólnego gospodarstwa. Po kilkudziesięciu latach utrwalił się obraz wyraźnych kompetencji: ja - kuchnia, ubrania, sprzątanie, wystrój. On -  remonty, naprawy, obsługa techniczna urządzeń i mechanizmów, decyzje w sprawach wymiany. Nie wchodziliśmy sobie w drogę. Ba! Nawet nie interesowaliśmy się specjalnie tym, co robi,  i jak, ta druga strona.
        Kara jest. Zostałam  sama i nie umiem absolutnie nic. Nie naprawię, nie uzupełnię, nie odczytam parametrów nie ocenią stopnia zużycia- no, kompletnie nic. Nie umiem odpowietrzyć grzejników, nie potrafię znaleźć właściwych symboli, a tym bardziej odczytać: nyple, śrubunki, nakładki, podkładki i podkłady zaślepki, trójniki.... cała kolekcja nazw, które nic mi nie mówią. Najbłahsza rzecz, a ja mam problem przyprawiający mnie o ból głowy.
        Żałuję, że nie interesowałam się tymi sprawami, bo teraz jestem zdana całkowicie na innych, a jakoś niespecjalnie im ufam.  Kazik nigdy się nie mylił, a fachowcy często. Nim podjął decyzję o wymianie, najpierw próbował rzecz naprawić. Sądziłam, że to z oszczędności. Teraz wiem, iż to była również nauka, praktyczne zapoznawanie się z budową i częściami. Pomagało mu to potem dokonywać właściwych zakupów, oceniać stopień zużycia i decydować. Nikt mu nie sprzedał badziewia, nie wcisną ł części zastępczej.
        Oczywiście! Można wezwać fachowca, a nawet dwóch! I co z tego? Ich opinie się różnią!!! A ja muszę podejmować decyzje i za to płacić.
        Fachowcy w sklepach. Brrr! Podsuwają zastępcze elementy z zapewnieniem, że będą pasować. Nie pasują. Po interwencji u sklepowego fachowca, po długiej rozmowie, okazuje się, że fachowiec, owszem, od pieczenia chleba i na urządzeniach sanitarnych się nie zna. W sklepie chemicznym sprzedawca to wykształcony fryzjer a nie spec od chemi budowlanej. W warsztacie samochodowym zatrudnił się rzeźnik. W sklepie z akcesoriami komputerowymi pracuje miła pani kosmetyczka. Wszyscy zatrudnieni chwilowo, poszukują innej pracy i nie mają zamiaru się przekwalifikowywać a tym bardziej zdobywać wiedzę o aktualnie sprzedawanych specyfikach. Właściciele placówek? No cóż!
        "Pani wie, jak trudno znaleźć fachowca? Poza tym i tak się wkrótce zwolnią, bo zaczepiają się tylko na trochę, by załatwić sobie pracę za granicą"

wtorek, 26 czerwca 2012

Patrzenie wstecz

      W godzinach samotności, bycia sam na sam z myślami i bezmyślnym szmerem telewizora, zastanawiałam się nad minionym czasem. Przegląd wspomnień.
       Młodość: nauka, marzenia, spotkania, ukradkowe czułości, bo co powiedzą wścibscy ludzie. Skrzętne ukrywanie żywiej bijącego serca pod maską obojętności a czasami sarkazmu. Strach,że ktoś odkryje, wyśmieje, zakpi, czy też zacznie odradzać.
       Dobre lata małżeństwa: wszechstronna pomoc w opiece nad dziećmi, praca i liczne umiejętności, które pomagały łatać braki na rynku ówczesnej Polski. To dobre wspomnienia.
       Średniowiecze: zaczęło się dziać źle. Wszechobecny alkohol, oblewanie, częstowanie, podziękowania w litrach samogonu. Straszne lata. Upadek marzeń i utrata wszelkiej nadziei. Nie wiadomo, co zrobić. Walczyć? Poddać się?Uciec? tylko gdzie i z czym? Kolejne upadki.
       Oświecenie: wstrząs i początki opamiętania. Powolny powrót, który nie odbywał się na drodze pokojowych rozmów przy stole. Wzajemne pretensje, oskarżenia, mniej lub bardziej sensowne. Stracone lata.
        Pozytywizm połączony z renesansem:  Uczuć i odkrywania na nowo  siebie. Wycieczki, wypady . Już wiedzieliśmy: Ameryki to już nie zdobędziemy, ale możemy tworzyć swoje małe światy i odkrywać to, co zakryte w zasięgu ręki. Cieszyć się każdym dniem.
        Póki śmierć nas nie rozłączy: okres choroby, wszystko podporządkowane jednemu celowi. To najtrudniejszy sprawdzian. Egzamin każdego dnia, czepianie się każdej nadziei, każdej pozytywnej informacji. Spijanie z ust lekarza optymistycznych relacji, z pominięciem  negatywów.
        Zapadł mrok: nie mogę pogodzić się z tym. Brakuje mi poczucia bezpieczeństwa. Stoję przed sprawami, które załatwiał kiedyś mąż i nie wiem, jak się do nich zabrać. Nie umiem, a przecież muszę sobie z nimi radzić. Każdego dnia nowe wyzwania. Pytam go i wsłuchuję się  w podpowiedź. Nie zawsze zapali się światełko