sobota, 13 kwietnia 2019

Dobro

     Już od dawna zastanawia mnie, dlaczego wokół nas jest tyle zła i niegodziwości. nie tylko wokół, ale wszędzie słyszy się o aktach zła. Prasa zamieszcza obszerne reportaże o zbrodniach, przestępstwach, przekrętach i machlojkach. W telewizji tudzież słyszymy ciągle o okrucieństwie wobec człowieka, zwierząt, bezmyślności wobec przyrody. Akty zła dominują wokół nas. Tylko sporadycznie pojawia się informacja o akcie dobra: uratowanie psa z dryfującej kry, przygarnięcie zmaltretowanego zwierzaka, uratowanie topiących się ludzi przez przypadkowego przechodnia, wydostanie dzieci z płonącego domu. Czasami pojawia się informacja o zrywie społeczności i pomoc przy odbudowie domu, ale są to perełki w obliczu dominujących opisów zła. W programie telewizyjnym przeważają filmy kryminalne. Jeśli trafi się film obyczajowy to też możemy spotkać się z kimś obłudnym i złośliwym, jeśli nie popaprańcem.
     Wychodzę na zewnątrz. Życie toczy się w pośpiechu. Niewielu świat przemierza na własnych nogach. Najczęściej jedzie samochodem. Pośpiesznie wybiega z domu, wsiada do samochodu, jedzie, pracuje, wraca z pośpiechem, robiąc przystanek na zakupy. Szybko wpada do domu, zatrzaskuje drzwi i wreszcie zanurza się w fotelu przed telewizorem lub z komórką w ręku. Nie zna najbliższych sąsiadów, nieufnie odnosi się do przypadkowo napotkanych  na klatce ludzi, bo nie wie, czy to swój, czy ktoś obcy.A jeśli nawet ktoś go zaczepi, zada pytanie, zagada zwyczajnie o o pogodę, wzrusza niechętnie ramionami, czasami coś odburknie i tyle.
     A dobro jest niepozorne i  cały czas funkcjonuje wokół. Akty dobra trzymają się ludzi równie  niepozornych, ludzi, którzy się nie spieszą. Rozglądają się dookoła, zatrzymują przed drzwiami, pochylają nad siedzącym na ławce, zgadają do smutnego przed szpitalem. Na cmentarzu poprawią przewrócony stroik, zapytają o coś. Czasami usłyszą odpowiedź, czasami tylko zobaczą machnięcie ręki..Dobro też mogą dostrzec tylko ludzie, którzy się nie spieszą, którzy rozglądają się ciekawie, słuchają uważnie.
      Dobro nie jest medialne. Sąsiad w potrzebie pomógł. Zadzwonił po pogotowie, zawiózł dzieciaki do szpitala. Zrobił zakupy a żona przez kilka tygodni gotowała obiady. Matka wróciła, ale sąsiedzi mają baczenie w dalszym ciągu, bo chłopaki muszą szybko wydorośleć.
     Ta z góry przez całe miesiące kuśtykała po mieszkaniu. Od kilku dni jej nie słychać. Trzeba do niej się dostać, bo może coś się stało?. Puka, stuka i słyszy głos "Czego?". Ano niczego, ale czy potrzebna jest pomoc?. Minęła bardzo długa chwila, zgrzyt klucza , drzwi się uchylają. A tam obraz nędzy i rozpaczy. Sąsiadka z góry rozchorowała się . Był lekarz i zostawił receptę, ale nie ma kto wykupić. Ta z dołu bierze receptę, idzie do apteki a po drodze kupi mleko, chleb. Potem weźmie miseczkę zupy i idzie pod drzwi. Już wie. Trzeba pomóc, póki ktoś z rodziny nie dojedzie. Nie pyta o nic. Trzeba i już.
      Małżeństwo jedzie do lekarza na umówioną wizytę . Samochód się psuje. Właściciel warsztatu podejmuje się naprawy, a sąsiad swoim samochodem dowozi do lekarza na czas. Ani mechanik ani sąsiad nie znają tych dwoje. Lekarz, umówiona wizyta , trzeba pomóc.
      Wojtek co tydzień jeździ na chemioterapię. Nie ma go kto wozić, bo ojciec pracuje. Życzliwa sąsiadka tak układa swój plan, by zawieźć Wojtka na czas, a druga sąsiadka zabiera go, gdy wraca po pracy. Bezinteresownie. Zgrały się i pomagają. 
     Franek jest alkoholikiem. Przepija każdy grosz, ale zawsze znajdzie się litościwa dusza, która podrzuci na piwo, bo Franek nie może już bez alkoholu funkcjonować Jedno piwo a może coś zrobić.Wtedy sąsiad bierze go na podwórko i każe ułożyć drewno. A potem da jeszcze talerz zupy.
     Dobre słowo, wysłuchanie , uśmiech , wyrozumiałość, życzliwość a przede wszystkim umiejętność dostrzegania, że ktoś może potrzebować takiej drobnostki.Tylko, że to co dla jednych jest drobiazgiem, błahostką  dla innych może wielkim dobrem.   Możemy je czynić, ale też zbieramy takie drobne przysługi. Jesteśmy przez chwilę wdzięczni. Przez chwilę, bo szybko zapominamy i zatapiamy się w medialnych opisach zła.
  A przecież to  "Rozum i dobro nadają światu sens" - napisał  L. Kołakowski w książce "Czy Pan Bóg jest szczęśliwy i inne pytania" 
     .   

piątek, 12 kwietnia 2019

O cierpieniu

    J. S. Smalewski  w wierszu  "O ojczyźnie" napisał, że "Trzeba codziennej ściany cierpienia....Trzeba nam ściany płaczu...". Myślał, oczywiście o Polsce, o narodzie wewnętrznie podzielonym, rozjątrzonym, wzajemnie się opluwającym w internecie, w prasie, w telewizji. I tu zgadzam się z autorem tych słów, aczkolwiek z wielkim ubolewaniem, bo jakoś kojarzy mi się to z osiemnastowieczną publicystyką Kołłątaja, Staszica i innych światłych ludzi. Wierzę jednakże, iż Polacy dojdą do rozumu i swary "odwieszą w sieni na kołku". Tak nakazuje historyczna mądrość.
    Cierpienie, ból, bezradność i rozpacz to zaiste czynnik, który pozwala zacząć dostrzegać w życiu  to, co naprawdę jest istotne, ważne, niezbędne. Ale najpierw....
     Świetnie prosperująca firma, doskonałe, idealne dzieci, wycieczki do coraz to innych miejsc - cóż więcej trzeba? No tak! Między wycieczkami jest pracoholizm, gromadzenie rzeczy materialnych z coraz to wyższej półki. Jest też utrata przyjaciół, bo nie ma dla nich czasu. Rozluźnienie więzów rodzinnych, bo nie są potrzebni, bo częściej czegoś chcą, bo pewnie zazdroszczą,... "A poza tym to po co nam znajomi, przyjaciele. Możemy się obejść bez nich. Mamy pieniądze to i na wszystko rada się znajdzie.   Nie trzeba się nikomu  tłumaczyć, co i dlaczego. A jeszcze zechcą pożyczyć coś. Niezbyt im się wiedzie, to i z oddaniem mogą być problemy. No, ewentualnie można zapraszać na święta, niech widzą, że ciężką pracą można się dorobić wszystkiego".
     Przyszedł jednak dzień. Piękny i mądry syn zemdlał na lekcji. Pogotowie, badania, i wyrok. Nieoperacyjny rak mózgu. Pieniądze poszły na leczenie, wyjazdy do Szwajcarii, do Stanów,  do Kanady. Firma podupadła, bo nie było czasu na dopilnowanie jej, gdy trzeba było wyjechać. Pracownicy czuli się bezkarni. Jeden miał lepkie ręce, drugi był nieodpowiedzialny a trzeciemu nie zależało. Co prawda można było poprosić brata, by się zajął. Ale jak to zrobić, gdy tyle razy okazało mu się pogardę?
     W domu też nie działo się najlepiej. Obwinianie wzajemne, brak umiejętności rozmawiania. Każde z rodziców oddzielnie rozpaczało. Zdrowy syn stał z boku. Nikt nie umiał go pocieszyć. Związany z bratem , którym się praktycznie opiekował, bo rodzice zapracowani zaspokajali ich bieżące potrzeby materialne,  nie mógł sobie poradzić. znalazł sobie znieczulacz. Nikt nie zauważył, jak następny piękny i zdolny syn pogrąża się coraz bardziej.
    Po dwóch latach walki z chorobą odszedł syn. Starszy wylądował na odwyku. 
    Czy to cierpienie, rozpacz pozwoli im uratować rodzinę, tę resztkę?  Czy dojrzą wreszcie to, co naprawdę jest ważne? Czy zmienią się?
    Podobnie i Polacy. Czy dojrzą to co jest ważne, czy potrafią odnaleźć istotę ojczyzny dla wszystkich, którzy tu żyją?, pracują? bez pytania o wyznanie, orientację ?

niedziela, 7 kwietnia 2019

Kilka zdań o patriotyzmie

     Uprzedni rok i tudzież obecny obfituje w bardzo ważne rocznice. Ważne dla Polaków. Podkreśla się je na każdym kroku. Pisze się i mówi o bohaterach, co życie oddali za Ojczyznę. I ja to rozumiem. Trzeba pamiętać skąd się wywodzimy, kto nas ukształtował, co nas uczyniło takimi, jakimi jesteśmy. Pracując w szkole organizowałam  z nauczycielem historii uroczyste i mniej uroczyste akademie, apele, lekcje , by wpajać młodemu pokoleniu szacunek, podziw i pamięć o przeszłości, o ludziach, którzy ją tworzyli.
     Nadszedł rok 1989, rok przemian ustrojowych. Zmienił się pogląd na wolność. Starych bohaterów usuwano z nazw ulic, skwerów, placów, wymazywano z kart pamięci. Zmieniano podręczniki historii. I jak wszystko to i ten, okazało się ma dwa końce. Dziadkowie uczniów, którzy walczyli w szeregach I Armii Ludowego Wojska Polskiego okazali się sprzedawczykami i zdrajcami wolnej Polski, To oni wpędzili Polskę pod władzę sowiecką. A przecież szli najkrótszą drogą do Polski, do swoich rodzin i stron rodzinnych. Szli z daleka, z łagrów i więzień. Trudno to wytłumaczyć rodzinom szczycącym się bohaterstwem dziadków, a cóż dopiero uczniom klas szóstych i siódmych, dla których świat jeszcze bywa czarno-biały. Mówiłam wtedy, że liczy się przede wszystkim człowiek - Polak, co ciężko pracował przy odbudowie Polski z ruin, co nie pytał o to Co Polska może dać, lecz mówił co on Polsce daje, że ważne są intencje i pewność, że każde dobro czynione daje korzyści całemu krajowi.
     Ukazała się właśnie kolejna antologia  "Czas wykrzesać iskrę" . W doborze wydrukowanych wierszy położono szczególny nacisk na wybrzmienie patriotyzmu. A i prezentacja utworów publicznie odbyła się pod kątem właśnie umiłowania ojczyzny. Nie tylko byłam zadziwiona ale i rozczarowana. Przeczytałam wiele wierszy, chcąc się dowiedzieć o patriotyzmie czegoś, czego jeszcze nie wiem. Myślałam o sobie, że jestem normalną Polką, znającą dzieje ojczyste dość dobrze, znającą polską kulturę, mówiącą poprawną polszczyzną i zawsze przyznającą się do Polski, gdziekolwiek nie byłabym. A teraz zaczynam mieć wątpliwości, czy na pewno jestem patriotką?
     W antologii można wyróżnić dwa rodzaje patriotyzmu: męski i żeński. 
     Krótko o patriotyzmie męskim. Wiersze pisane stylem publicystycznym z nagromadzeniem rzeczowników odczasownikowych, prosto ze stron gazetowych, wypowiedzi polityków , przemówień przedwyborczych i powyborczych, okazjonalnych. Te wiersze straszą kibolami, narodowcami, katolikami i już sama nie wiem, kim jeszcze. Obok straszą wiersze prześladowaniem Polaków, katolików i wszystkich prawdziwie  miłujących ojczyznę . Są wiersze, w których ubolewa  się, że Polacy wyjeżdżają za granicę i nie kwapią się specjalnie do powrotu, a przez to kraj traci najwartościowszych ludzi. Te wiersze sieją niepokój, strach. Czarnowidztwo przyszłości. Zagrożenie.
     Patriotyzm żeński.  To najczęściej opisy rodzimych krajobrazów, rdzennie polskich klimatów ogrodowych, smaków i zapachów dzieciństwa, to wspomnienie rodzinnych stron, ciężkiej pracy i pokonywania codziennych trudności. Liryzm tych wierszy, indywidualizm przeżywania, nostalgia za przeszłością - co jest zrozumiałe, bo człek młody był, siły miał, marzenia próbował realizować -  przemawia do mnie, bo wiem, że więcej w życiu było samozaparcia niż możliwości. W tych wierszach odnaleźć można spokój i wyciszenie. Zadumę nad przepływającym czasem, poczucie  bezpieczeństwa i nadzieję,że będzie dobrze, choć nie dla nas lecz dla przyszłych pokoleń, Niechaj tylko nie "niszczą  przeszłości ołtarzy, bo na nich się jeszcze święty ogień żarzy".