wtorek, 17 lipca 2012

Pępkowe

     Drobny, niski w wielkim kapeluszu kowbojskim z rozmachem otworzył drzwi do knajpki. Zatrzymał się na progu, stając w rozkroku, co pozwoliło mu na zatrzymanie samoczynnie zamykających się drzwi. Na nogach miał zdezelowane popękane kowbojki, ze znacznie startymi już obcasami. Wyświechtane dżinsy i flanelowa koszula w jaskrawą kratę oraz skórzana kamizelka dopełniały stroju kowboja. Chwilę milczał, czekając, aż umilknie szmer rozmów.
     Przy ladzie barowej stało dwóch facetów sącząc piwo. Przy stoliku , w rogu, jeszcze dwóch, też przy piwie. Za ladą stała właścicielka. Trwała niezobowiązująca pogawędka, ale na widok typa w drzwiach i jego postawy rozmowy umilkły. Cisza.
      I wtedy kowboj oznajmił: "Stawiam wszystkim piwo. Czarna urodziła". Jeszcze chwilę trwała cisza.
      "Ty, kowboj! A czarna to kto? To chyba nie ten ogier, czarny, bo...?" Wszyscy parsknęli śmiechem.
      Kowboj zajmował się hodowlą koni wyścigowych. W całej okolicy wiedziano, że ma konie, ma przyczepę do transportu konia i bierze udział w wyścigach. Nałogowo.Ponadto opiekował się bardzo starymi dwoma końmi, które uratował z rzeźni, kilkoma owcami. Był właścicielem  pary świnek wietnamskich i dwóch kucyków.
      "No co wy! moja kobieta!"
     Chichot trwał. Wreszcie ktoś zapytał: "Twoja kobieta? A jak ma na imię?"
      "A bo ja wiem?"- z zakłopotaniem odpowiedział, usadawiając się na stołku barowym.- "Nazywam ją Czarną i już. A ogier to Czarny!".
     Pojawiły się kufle z piwem. Ochoczo po nie sięgnięto, bo nieczęsto zdarza się frajer stawiający. Zaciekawiona barmanka zaczęła wypytywać o dziecko. Wyjaśniał, że to syn, że nie zapytał o imię, bo go to nie interesuje. A syna wychowa na dobrego dżokeja.
    "A co na to teściowa?"
    "A co ma do tego ta gówniara? Ona jest ode mnie młodsza o pięć lat i nie ma nic do gadania"- Chwilowe milczenie.
    "Jak to? Teściowa młodsza od ciebie? To Czarna jest nieletnia?"
    "No co wy, k...! Jest pełnoletnia. Widziałem dowód!" - Zapanowała ogólna konsternacja nad taką ignorancją kowboja. Nie wiadomo, co powiedzieć, tym bardziej, że już drugą kolejkę piwa pili, a była nadzieja i na trzecią darmochę. Z kłopotu wybawił sam kowboj. - "Jest u mnie już dwa lata. Jakąś szkołę skończyła i szukała pracy, więc ją zatrudniłem, bo nie mam czasu na prowadzenie domu i potrzebuję , żeby mi przy koniach pomagała".
    "Szczęściarz z ciebie,... syn, młodsza teściowa i kobitka, która nie ma pretensji!"

sobota, 14 lipca 2012

Ludzkie sprawy

     Obserwując  codzienne życie z pewnym dystansem można zauważyć dziwaczne zjawiska: ludzie uwielbiają stwarzać sobie i innym  problemy. I uwielbiają je rozwiązywać, najczęściej na swoją domniemaną korzyść, po swojej myśli.
     Przyjaciele. Powierzają swoje tajemnice, zwierzają się z najintymniejszych sekretów, nie zawsze dobierając odpowiednie słowa. Pretensje i kłótnie. Ugody. I zaś od początku. Ale to przyjaźń i można tak sobie żyć. Gorzej, jeśli staje się to w rodzinie. Każde spotkanie to totalna klapa. Zbieramy sie przy okazjonanych uroczystościach przy wspólnym stole. Jeśli nie rozmawiamy by nikogo nie zdrzaźnić, jest dretwo i niesmacznie. Jeśli poruszymy istotny prblem, to nie ma takiej opcji, by komuś nie stanąć na odcisk.
     Rodzice i czworo dzieci. Wiadomo,iż z domu musi wybyć trójka. Tej trójce pomaga się zdobyć odpowiednie miejsce w życiu. Kupuje sie mieszkanie, daje na meble i samochód, wspiera ich dzieci.
Ten, ktory zostaje przy rodzicach praktycznie nie dostaje nic, bo ma schedę w postaciu ojcowskiej chałupy. Toteż jest pewny, że nikt z rodzeństwa nie będzie mu wyliczał, kazde ma mieszkanie, czyli rodzice zadbali.
I tu zaczyna się piekło, bo nie ma w zwyczaju chodzić do notariusza i zapisywać decyzje w formie prawnej. Dzieci niby są zgodne i za życia rodziców nie roszczą pretensji. Pretensje pojawiają się po śmierci rodziców. I roszczenia.
     Przyglądam się takiej walce o ojcowiznę w pewnej rodzinie. To żenujące. Sprawy o spadek i udziały w ojcowiźnie, podziały i przeliczenia. Wzajemne pretensje i oskarżenia. A nienawiść i podejrzliwość rośnie z dnia na dzień. Rodzina , jeszcze zgodna i wspierająca się kilka lat temu, obecnie skłócona i centymetrami mierząca należne udziały w spadku. Kontrolująca sprzęty i rzeczy, które zostały po rodzicach. Rzeczy całkowicie nieprzydatne, zbędne i mające jedynie walory sentymentalne.Jak Książę Radziwiłł, gdy objaśnał Kmicicowi sens swojej polityki. Ale on przypadkiem miał co odcinać, bo w tej rodzinie nie ma takich dostatków, żeby można cośz tego mieć.
     Ludzie lubią problemy. Rozwiązują je , nie bacząc na śmieszność, krzywdę innych, czy też niską wartość,  dla której nie warto nawet jednego dnia poświęcić, a cóż dopiero lata.