Polną drogą truchtały dwa cienie
Długi zachodzącego słońca
Krótki ujawniającego się księżyca
Z drzew ptaki nocne spoglądały
Podejrzliwie na zakłócenia symetrii
Nie wiedząc co może przynieść
Słodko pachnące chmury nad horyzontem
Kołysały łąkę otulając chłodną rosą
Krótki cień zanurzył się w orzeźwieniu
Zapadając w błogi sen po męczącym dniu
Przeskakiwania i okrążania obiektów
Długi cień jeszcze gorączkowo szukał kryjówki
Wydłużając się w promieniach słońca
Wreszcie oklapł zatopiony w mroku
Tylko ptaki nocne dostrzegły miejsce spoczynku
Długiego cienia i przyjęły to z ulgą
Ruszając za swoimi sprawami