środa, 23 stycznia 2013

Druga rozmowa

"Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni" - Czy to oznacza,że nie wolno mi myśleć inaczej?
Ależ nie. Możesz myśleć inaczej, możesz o tym mówić, ale nie wolno ci zmuszać innych,by myśleli , jak ty, by zachowywali się tak, jak tego chcesz. Całe zło tego świata bierze się właśnie z takiego wymuszania. To co jest dobre dla ciebie, nie zawsze będzie dobre dla innych. Najważniejsze  jest, by nikogo  nie  skrzywdzić i nie pozwolić krzywdzić siebie. A to sztuka nie lada, żyć w zgodzie ze wszystkimi. To tak naprawdę nigdy się nie udaje, bo człowiek nie jest ani dobry ani zły, albo i dobry i zły, i potrzebuje mieć swojego boga i swojego wroga. Jak to się mówi? "Każden ma swojego żida". Jeśli będziesz bezwzględnie zwalczać swojego wroga, możesz skrzywdzić wielu. Jeśli bezkrytycznie będziesz uwielbiać, naśladować i ufać swojemu bogu to też możesz skrzywdzić i siebie  i innych.
To co? Nie ma już żadnych autorytetów, prawd bezwzględnych? To na kim się wzorować? z kogo brać przykład?
Dla każdej strony życia, dla każdego aspektu życia autorytetu szukaj gdzie indziej. Jeśli uważnie będziesz patrzeć na  dzieje człowieka to łatwo odkryjesz, że wszystko ma dwie strony- dobrą i złą. Dotyczy to i wynalazków i odkryć. I trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do tego rozwoju cywilizacyjnego. Zobacz, taka pencylina- tobie uratowała oczy a  Marysię zabiła. Czy nie jesteś wdzięczna Bogu,że pozwolił odkryć pencylinę? Jesteś. A rodzice Marysi przeklinają Boga za to, że pozwolił odkryć to lekarstwo. I tak jest ze wszystkim. Ale przecież nie będziesz krzyczeć,że ten lek jest najlepszy, mama Marysi też nie będzie mówiła,że to trucizna. Wszystko zależy więc od tego, jakie skutki swoich czynów przewidujesz.Jeśli metoda in vitro ma dać komuś szczęście, proszę bardzo. A jeśli ma posłużyć do niecnych eksperymentów to nie.
A jeśli chodzi o ochronę poczętego? To najłatwiejsze ze wszystkich zadań- wystarczy mocna gęba do gadania. Gorzej z obroną narodzonego, bo tu już potrzebne i pieniądze i opieka długotrwała. A politykom jakoś nie starcza ani czasu, ani cierpliwości. I dlatego kazałabym się zamknąć w tych sprawach wszystkim politykom kaznodziejom emerytom i facetom. Niech się na temat aborcji nie wypowiadają ci, co jej nie muszą przechodzić z racji wieku i płci.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozmowy z matką. Pierwsza.

"Mamusiu!.. Czy to prawda,że Bóg jest wszędzie i zawsze?? Na polu, w lesie, nad jeziorem,.." - Matka patrzyła podejrzliwie na swoją pociechę. Po takim wstępie przeczuwała trudności, ale musiała odpowiedzieć.
"Prawda. Bóg jest wszędzie, bo to wszystko od niego pochodzi, z jego myśli i jego planów" - odpowiedziała, zastanawiając się nad możliwą pułapką logiczną, jaką mogła przygotować jej córka.
"Jeśli Bóg jest wszędzie i zawsze, to dlaczego musimy chodzić do kościoła? Przecież tu też możemy się do Niego pomodlić i nad jeziorem się możemy modlić. Chyba Jemu byłoby przyjemniej, gdybyśmy cieszyli się z tego, co On stworzył. A kościoły są takie zimne i nieruchome. "
 Tu pies pogrzebany. Jest piękna niedziela. Nie trzeba pracować, więc dziecku zamarzyło się jezioro i swawolne pluskanie w wodzie. Fakt. Obiecała taką wycieczkę, jak wszystko zostanie zrobione- w polu, w ogrodzie i w domu. Ale na wsi to prawie niemożliwe. Musi jednak coś odpowiedzieć dziecku. Myślała.
"Wiesz? Do kościoła trzeba chodzić w niedzielę, żeby podziękować za wszystko. Że jesteśmy zdrowi, że wszystko pięknie rośnie, że nie ma wojny, że chleba nam starcza,.. no za wszystko"
"Ja rozumiem, ale chyba lepiej Mu tu dziękować, by wiedział za co.."
"Kochana! To prawda, że człowiek zbudował kościoły dla Boga i tam go czci. Ale przede wszystkim zbudował dla siebie, żeby móc wszystko przemyśleć: wszystkie sprawy z całego tygodnia i w spokoju się zastanowić, co jest dobre, a co było złe, co trzeba naprawić a co jeszcze zrobić..."
"A nie można przemyśleć nad jeziorem?, albo w lesie, albo w ogrodzie? Przecież myśleć można wszędzie ?"
"Oj, dziecko. Właśnie w kościele mam trochę spokoju, gdy żadne z was nic nie chce. Siedzicie cichutko. Ja nie muszę mieć oczu dookoła głowy, nie muszę odpowiadać, podawać. Spokojnie mogę się skupić i pomyśleć od początku do końca. Nie martw się. Po kościele pojedziemy nad jezioro".
***
Byłam jak zwykle w kościele. W kazaniu ksiądz ustosunkował się, oczywiście, do zapładniania in vitro i do inności seksualnej. Zdecydowanie potępione. A ja się zastanawiam. Jeśli Bóg wszystko zamyślił, przewidział, to chyba wiedział, jakimi talentami obdarowuje człowieka? Myślę sobie,że zarówno rozwój cywilizacyjny, jak i rozwijanie dociekliwości ludzkiej znalazło się w darze od Stwórcy. Człowiek otrzymał talenty i nakaz ich rozwijania. Jeśli więc wymyślił in vitro jako sposób na bezpłodność, to widać za zgodą Boga. Kwestią moralną w tym wypadku jest tylko granica wykorzystania możliwości. Jak długo służyć to będzie uszczęśliwianiu człowieka, moim zdaniem, będzie to dobre. W chwili, gdy skieruje się ku krzywdzie, stanie się wysoce naganne. Podobnie z innością seksualną, czyli tzw. związkami partnerskimi. Nikt nikogo nie zmusza do zmiany orientacji, udziwniania życia seksualnego.
Nie lubię pietruszki, ale nie będę przecież zakazywać jedzenia jej innym. Jeśli są tacy, co lubią pietruszkę, niech ją jedzą, ale mnie nie zmuszają do tego.
Jeśli bóg nie toleruje związków partnerskich to niech sam rozlicza zwolenników. Czy to jest jeszcze tolerancja, czy już wygodnictwo?

wtorek, 8 stycznia 2013

Jak to łatwo powiedzieć

Te oczy , ogromne,  rozświetlone uśmiechem, roziskrzone, przyjazne, patrzące wokół z zaciekawieniem...
To był rzadki widok. Najczęsiej te oczy rzucały iskry złości, nienawiści, niechęci. Były odpychające, wręcz mroziły rozmówcę.
Nie umiałam dotrzeć do tej dziewczyny. Ciągle na nie. Ciągle zbuntowana i podejrzliwa. Nie ufała nikomu. Nie chciała  rozmawiać. W wieku dwunastu lat nie miała koleżanek i przyjaciół. Zawsze stała trochę z tyłu, trochę na uboczu. Nie angażowała się w żadne przedsięwzięcia.Nic o niej nie wiedziałam, poza formalnymi, typowymi, urzędniczymi informacjami.Odludek.
Była piękna upalna niedziela. Pojechaliśmy nad jezioro. Z dala od ludzi, nad maleńką zatoczką z piaskiem na dnie rozłożyliśmy koc i leżak. Tylko jeden, bo na drugi nie starczyło już miejsca. Leniwie płynął czas na drzemkach i cichych rozmowach.
Szelest kroków przerwał nasz błogostan. "To moje miejsce"- w głosie kobiety zabrzmiały nuty złości. Pod trzydziestkę , zadbana, ładna, zgrabna, rozłożyła bezceremonialnie ręcznik obok naszego koca. Błyskawicznie zrzuciła sukienkę i poszła do wody. Świetnie pływała. Minęło wiele czasu, nim pojawiła się na brzegu, zdyszana. Rzuciła się na ręcznik. Próbowałam nawiązać rozmowę. Nie odzywała się. W milczeniu poczęstowałam ją kawą i kawałkiem ciasta. Przyjęła. Podziękowała. Intrygowała mnie, ale mimo wysiłków, nie mogłam nawiązać rozmowy. Biła od niej ciągle niechęć, wręcz wrogość.
Spotkałam ją po kilku miesiącach. Przyszła do mnie w sprawie córki. Odludka. Chciała umieścić ją w OHP. Jak najszybciej.
Z punktu widzenia prawa oświatowego to było niemożliwe. Tłumaczyłam, . Wyjaśniałam. Ściana nie do przebicia. Wreszcie wyszłyśmy poza teren szkoły. Szła obok mnie z obrażoną miną. Zatrzymała się na przystanku autobusowym.
"To ja powiem. Ona musi odejść, żebym jej nie skrzywdziła. Ona jest z gwałtu. Nawet nie wiem, kto jest jej ojcem. Chciałam tę ciąże usunąć. Nie pozwolili mi. Nienawidzę jej. Nienawidzę ludzi. Zniszczyli mnie, moją przyszłość. Jeśli ona nie odejdzie szybko.... nie ręczę za siebie. Widzę te mordy każdej nocy, widzę je w jej twarzy, jej oczach. Ona mnie prześladuje" - szeptała gorączkowo.
Niewątpliwie była chora. Chora z żalu i nienawiści.
Odludek nie przyszła do szkoły. Dotarła do mnie informacja, że uciekła z domu i obecnie znajduje się w izbie dziecka, gdzieś na południu Polski. Matka w szpitalu psychiatrycznym bez możliwości opuszczenia go w najbliższym czasie.
Ktoś stanął w obronie poczętego, ale zapomniał o narodzonym. Są dwie pokiereszowane psychicznie istoty.
Jakże łatwo ustanawiać prawo z wysokości stołków, za zamkniętymi drzwiami. Z dala od ludzkich dni i nocy. Radość i szczęście skracają dni. Żal i nienawiść niepomiernie wydłużają czas.