środa, 18 kwietnia 2012

Franuszek

Franuszek. Dziwne zdrobnienie dla sześćdziesięciolatka. Tak go nazywają. Alkoholik. Każdego ranka staje na rogu domu i czeka na okazje zarobku. Wykonuje drobne usługi za parę groszy. Zawsze chętny do pomocy.
"Tak kazał robić Kazik świętej pamięci. Zwinął się szybko. Ale każdy umrze. Ja, wy... może nawet jutro".
Używa trzeciej osoby zwracając się do mnie. To taka forma z przeszłości językowej. Dowód szacunku. Moja mama tak zwracała się do swojej matki. Obecnie tylko najstarsi ludzie jej używają. I to nieliczni.
Franuszek co kilka tygodni zwraca się z pytaniem, czy w czymś nie pomóc, bo obiecał to Kazikowi, świętej pamięci. "Bo, jakby co, to on chętnie."
Nie mogę powiedzieć, nic złego o nim, mimo że częściej jest pijany niż trzeźwy. Załaduje węgiel, przeczyści komin, coś wywiezie. Fascynujące jest,że służy pomocą, że zapyta. Dobry człowiek, chociaż ma zaledwie trzy klasy szkoły podstawowej. Upośledzony i zaniechany przez rodzinę. Ot, głupi Franek. Jakoś przeżyje przy rodzinie. Kto miał głowę, żeby go usamodzielnić!! Żyje z dnia na dzień całe kilkudziesięcioletnie dorosłe życie.
  Chyba nawet nie posiada dowodu osobistego. Nigdy nie był w mieście. Jego miejsce to podwórka a podróże to las . Najczęściej dojeżdża tam jako pasażer ciągnika, do załadunku drewna. Potem cierpliwie rżnie na klocki, na cudzym podwórku. Pod wieczór już o niczym nie pamięta, zarobek przepity. Tylko w kieszeni butelka piwa na kaca i na wpół opustoszała paczka papierosów. Do jutra. Jutro być może trafi się następna fucha i drobny zarobek. A jeśli nie, to dobrzy koledzy poczęstują.
Dobry człowiek. Bez marzeń, tęsknot i pragnień. Szczęśliwy, gdy może się komuś przydać, a przy okazji zarobić.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Droga

Droga
Kręta i wąska droga niespecjalnie nadaje się do jazdy samochodem. Powstała w czasach bryczek i powozów, raczej jako aleja do spacerów wśród pól, niż ważny trakt komunikacyjny. Obsadzona lipami tworzyła malowniczą, krętą, zdecydowanie wyróżniającą się miedzę zieleni latem, złota jesienią i brunatnego pasa zimą między bezkresnymi polami
W dobie samochodów bruk zalano asfaltem, część drzew wycięto, pozostawiając tylko te o znaczeniu zabytkowym. Korzenie, tych pozostawionych, cierpliwie penetrują ziemię, wgryzając się w różnym kierunku miedzy kamienie, krusząc stopniowo asfalt w poszukiwaniu pokarmu. Drogowcy ustawili znaki informujące o korzeniach w skrajni jezdni. Doświadczeni kierowcy ograniczają prędkość i spokojnie podziwiają widok poszarpanej wstążki drogi.
Latem wyjątkowo przyjemnie jechać tą alejką, w rozbłyskach światła między cieniami rzucanymi przez wysokie drzewa.
Zima również jest interesująca na tej drodze. A to ze względu na kolejność odśnieżania, tworzące się między drzewami zaspy i niewidoczne pod śniegiem wyrwy.
Droga - relikt początku wieku XVIII wiele widziała i wiele zaznała. Powozy i wozy wyładowane plonami, przemarsze wojsk i spotkania niecierpliwych kochanków.
Jechała tą drogą już wiele razy ale magia tych drzew i zakręty nieodparcie pobudzają wyobraźnię. To wyjątkowy szlak, na którym każdemu, kto mieszka w okolicy coś się interesującego przytrafiło.

piątek, 13 kwietnia 2012

Za wszelką cenę

Kolejny  egzamin o upragnione prawo jazdy. Kolejny, bo WORD musi zarabiać. Jeśli nie oblejesz na placu to egzaminator będzie chciał cię koniecznie oblać w czasie jazdy po mieście.
Szczęśliwie zaliczyłeś, przyszły kierowco, plac!!! To nie bardzo ucieszyło twojego egzaminatora- super kierowcę, alfę i omegę jazdy i przepisów. Wsiada do samochodu ze zdegustowaną miną i wydaje dwuwyrazowe polecenie: "Wyjeżdżamy z placu", a potem kolejno: "W prawo" , "w lewo", .... Zaliczasz zawracanie na rondzie, potem na następnym rondzie, a potem jeszcze jedno rondo. W Słupsku jest i ich około 12,  więc może na którymś cię złapie, bo są ze zjazdami ślimakowatymi i bez.. Jeśli jednak to ci się uda to wjeżdżasz w drogę jednokierunkową, wąską zastawioną samochodami. Manewrując ostrożnie między zaparkowanymi pojazdami nie bardzo zwracasz uwagę na znaki... i tu cię złapie, bo albo nie podjeżdżasz do lewej krawędzi jezdni, albo nie zatrzymasz się bezwzględnie na znaku "stop". Szczęściarzem jesteś, jeśli przebrnąłeś tę trasę. Ale to nie koniec niespodzianek. Spokojnie wjeżdżasz na normalny odcinek drogi, a egzaminator intensywnie myśli, jakby cię tu załatwić. Najłatwiej to oczywiście na osiedlowych uliczkach. Tam pomogą mu na pewno przechodnie z prawem przechodzenia ulicy w każdym miejscu.
Egzaminowany dostaje oczopląsu, by nie przegapić żadnego wykazującego ochotę na przejście przez ulicę... Zabawa w kotka i myszkę trwa. W oczach egzaminatora zapalają się błyski. Czujność wzrasta na poziom  czerwony, zmysły maksymalnie wyostrzone....Błyskawicznie rzuca okiem na prędkościomierz, w lusterka i omiata wzrokiem widoczki za szybami. On wie, że teraz to nie umiejętności kierowcy, zresztą początkującego, ale szczęście i przechodnie zdecydują o zdaniu lub nie.
Krążysz po tych uliczkach, na które w przyszłości nie będziesz nawet wchodził, aż... !!!! Tu cię ma! Na ulicę niespodziewanie wkracza ktoś, kto jeszcze moment temu stał spokojnie z boku. Egzamin nie jest zaliczony, bo zbyt późno wciskasz hamulec, no i przechodzień się przestraszył!!! Wracasz do bazy na tylnym siedzeniu- tylne, żeby cię jeszcze bardziej upokorzyć. W domyśle: nie zasługujesz nawet na to, by siedzieć obok egzaminatora.
No cóż! kasa WORD- 112 złotych- kolejny raz i nowy termin. I tak przejeździsz buty, kurtkę, płaszcz. Egzaminator pożegna cię z tryumfem w oczach i słowami "Jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo na drodze i nie możemy dać prawa poruszania się pojazdem , komuś, kto nie umie jeździć"