poniedziałek, 22 lutego 2016

Jaśko

Jaśko
      
     Jaśko urodził się w rodzinie niepełnosprawnej i jak jego starsze rodzeństwo, też nie miał głowy do nauki. Do osiągnięcia pełnoletności zdążył ukończyć kilka klas podstawówki z wątpliwą umiejętnością czytania, a już  złożone z trudem słowa zupełnie nie miały u niego zrozumienia. Osiągnął podstawową wiedzę z zakresu dodawania i pełną znajomość swoich danych personalnych. I chyba najwyższy procent absencji. 
     Mimo oczywistych wskazań do umieszczenia go w ośrodku szkolno-wychowawczym, rodzice nie wyrażali na to zgody. No cóż, Jaśko  z całego rodzeństwa był najbardziej naiwny, najbardziej skory do pracy, a i chyba najczęściej przynosił do domu i pieniądze i wiktuały, co się bardzo przydawało, gdy starsi bracia popijali.
     Jaśko zarabiał zbierając jagody, grzyby, rąbiąc u ludzi drewno, układając w stosy, wsypując węgiel do kotłowni, wnosząc i wynosząc worki. Nigdy nie odmawiał pomocy i nie migał się od pracy. Zarobionymi pieniędzmi dzielił się z ojcem, matką i braćmi, nie zawsze dobrowolnie. Czasami udawało mu się schować przed pazerną rodzinką jakiś grosz. Grosz do grosza i uzbierał sobie na solidną siekierę. 
     Wiedząc,że kupiłam drewno, które trzeba porąbać, przyszedł i z dumą pokazał mi swój nabytek. Zaoferował się porąbać moje sześć metrów i ułożyć w drewutni. Solidnie i uczciwie pracował cały dzień. W czasie każdej przerwy opowiadał  o zaletach siekiery i o tym, jak to teraz może iść na zarobek, nie martwiąc się o narzędzia. Snuł wizję przyszłych zakupów, np. piły motorowej i jak dzięki niej trafi do ekipy drwali. 
    Po skończonej robocie zapłaciłam tyle, ile chciał i dodałam na koniec jeszcze drobną kwotę, którą przez przypadek, a może z przezorności włożył do innej kieszeni. Bo ledwie zamknął za sobą furtkę jeden z braci podszedł z pytaniem: "masz kasę, bo trzeba iść do sklepu i zrobić zakupy". Po bratersku objął go ramieniem.
     Poszli do sklepu, a ja patrzyłam jak brat i ojciec biorą od Jaśka  pieniądze i wchodzą do sklepu.
     Kiedy spotkałam go kilka dni później, zapytałam, dlaczego  oddał pieniądze?  Przecież zarobił je sam a brat nie przyszedł mu pomóc. Odpowiedział, że nie lubi się kłócić, bo i tak przegrywa. 
      Ja zmądrzałam i jeśli chcę od niego pomocy, to sama go odszukuję i dyskretnie zamawiam usługi. Jeśli ojciec i bracia nie będą wiedzieli, że Jaśko ma fuchę, nie będą na niego czekać i go nie okradną, a on być może uzbiera na wymarzoną piłę motorową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz