czwartek, 20 stycznia 2022

Szybko czy wolno?

     Budzę się. Przede mną cały dzień. Bardzo długi dzień. Spokojnie piję poranną kawę. Przecież mam tyle czasu. Trochę pobałamucę przy komputerze, pogadam  z kotem, przecież do wieczora jeszcze daleko. Mam dużo czasu i niewiele zajęć. Moje życie to "mogę", "chcę" - nie ma w nim miejsca na "muszę". I to jest luksus. Wszystko można robić w zwolnionym tempie.

     Ubieram się - też w zwolnionym tempie. I raptem oazuje się, że to zwolnione poranne tempo zabrało mi mnostwo czasu. A tu trzeba rozpalić w piecu, pomyśleć o śniadaniu! A tu raptem słońce na bezchmurnym niebie, a tam jezioro i cudowny las i pracowity dzięcioł. 

przyspieszam i już jestem zirytowana swoim guzdralstwem. Już chciałabym jechać. 

     Wreszcie ogarnęłam wszystkie konieczne zajęcia i mogę ruszać. Jeszcze kawa do termosu (kawa pita nad jeziorem w lesie ma niezwykły smak). Jestem już na miejscu. Woda łagodnie pluszcze przy brzegu. Dzięcioł pracowicie tłucze dziobem, szeleszczą poruszane lekkim podmuchem wiatru uschnięte trawy. Na tle błękitnego nieba kołyszą się wierzchołki sosen . To tak piękny widok, że pstrykam zdjęcia, Ale one nie oddają tego uroku, więc kasuję i łykam obraz wzrokiem. Utrwalam go. pamięci wystarczy do następnego urokliwego widoczku.

     Robię ćwiczenia oddechowe, trochę gimnastyki - takiej na możliwości starszej pani. Dochodzę do ukrytej ławeczki. Tu jest tak ciepło, że zdejmuję czapkę, kurtkę i energicznie wymachuję ramionami.. Jest pusto, więc mogę sobie pozwolić na niezgrabne ruchy jakiegoś tańca. Widzą mnie tylko drzewa i  może ten dzięcioł. A mnie ten ruch sprawia radość. 

     Kawa wypita, mięśnie rozruszane i generalnie czuję się świetnie. To lubię.

     Czas wracać do domu i zrobić coś pożytecznego i jeszcze czegoś się nauczyć. Bo stracony dzień, w którym się czegoś nie nauczyło.

     Takie dni należą do udanych. Bez trudnych rozmów, bez zastanawiania się nad rzeczywistością. A ta rzeczywistość - sama nie wiem- czasami myślę, że wpadłam do jakiejś powieści SF i dlatego nie potrafię się odnaleźć, nie potrafię odróżnić fikcji od realizmu. Nie rozumiem zasad funkcjonowania  w tym świecie. To co widzę i to co słyszę, i to co podpowiada mi zdrowy rozsądek,  zupełnie do siebie nie pasują. Niby jestem wolna, ale nie jestem. Szczepienia już nie są wyborem. Są koniecznością, jeśli chce się korzystać z dobrodziejstw kultury, cywilizacji. 

     Zaszczep się. A ja nie ufam tym szczepionkom. Są niedopracowane, niepewne sutków, bo o skuteczności to już wiemy - są nieskuteczne, nie chronią przed chorobą, a mogą być szkodliwe za parę miesięcy, lat. Nikt nie daje gwarancji, a producent otacza skład tajemnicą- badania laboratoryjne, efekty zostały utajnione na 50 i 70 lat. A po tym czasie nie sprawdzę już co wstrzykiwano .

     Już wieczór. Kot zagania mnie na kanapę, bo chce się przytulić. Minął dzień. Trochę za szybko.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz