czwartek, 15 lutego 2018

Nie wszystek....

     Z głębokiego cienia obserwuję świat. Coraz bardziej  mnie zadziwia ten pęd człowieczy, by nie odejść z tego padołu łez bez śladu. Każdy chciałby zostać w pamięci potomnych, a najlepiej, żeby utknąć gdzieś na "wieki wieków". Z imieniem i nazwiskiem. Nawet jeśli byłby to głęboki loch.
     Powszechny pęd do pisania i wydawania książek, tomików, pamiętników, dzienników; do pokazywania się w mediach, do wystąpień publicznych - do jakiegokolwiek zaistnienia i utrwalenia swoich śladów na ziemi - jest prawie nie do zniesienia. Toteż nie oglądam tych programów telewizyjnych, które pod pozorem pokazywania rzeczywistości, poszukiwania prawdy, naświetlania faktów - najczęściej wybiórczo - dają okazję przedstawiania różnych domorosłych polityków, pseudo- krytyków i oszołomów. Stają takowi przed kamerą i gadają, gadają.., powołując się na jakieś opinie społeczne, zebrane nie wiadomo gdzie i kiedy, i przez kogo.
     Ja też na tych swoich nizinach spotykam się z taką chęcią zaistnienia. Wydawanie kolejnych tomików wierszy, wciskanych potem wszystkim, którzy się napatoczą, bo niewielu je czyta, roztrząsa i analizuje - no, może poza koleżanką Cz. , która uważnie je czyta, rozbiera na elementy pierwsze i wyłuskuje ze słów to, co najlepsze, a potem stara się obiektywnie, bez narażania się na niezadowolenie autora, przedstawić wnioski w obszernej recenzji. Cz. przez te mądre recenzje- muszę tu zaznaczyć wyraźnie -  naraża się na różnego rodzaju animozje ze strony autorów. Ale i tak po jakimś czasie wracają do niej, najczęściej z podkulonym ogonem, z prośbą o napisanie następnego wstępu, następnej opinii. Bo opinia Cz. daje prestiż, podnosi rangę tworu.
     "Non omnia moriar" (nie wszystek umrę) to tytuł jednego z wierszy Horacego, który czytam bardzo często. To chyba jest wiersz, który wyjaśnia ten pęd do pisania. Nikt nie chce całkiem umrzeć. Każdy pragnie zostawić jakiś ślad. czy to w postaci zarejestrowanego wystąpienia, czy też książki. Nic to, iż książki walają się po supermarketach między warzywami a chemią kosmetyczną. Nic to, iż zamknięte w kartonach spoczywają na piwnicznej półce, nasiąkając wilgocią i bywając pożywką dla pleśni.
     Myślę intensywnie, jakież to ślady zostawili moi rodzice, mąż, siostra, brat? Niewiele tego i też się zacierają. Więc? Zapalam świeczkę na werandzie i w dymie papierosa wspominam ich. Czy jeszcze ktoś? 
    Zostawić ślad to pozostać w pamięci najbliższych jak najdłużej, to liczyć na to, iż ktoś czasami wspomni, chociażby przy okazji Wszystkich Świętych .Zostawić ślad to tylko jako jednostka w grupie, w społeczności, która zmieniała oblicze tej Małej Ziemi - oswajała, zagopodarowywała i organizowała codzienne życie. Zostać właściwie bezimiennie ale na tle zmienionej rzeczywistości. Zmienionej przez zbiorowość.
    Troja Karpacka w okolicach Krosna jest takim przykładem. W tym skansenie pokazany jes dorobek ludzi sprzed wielu wieków. Nie ma imion, indywidualności. Jest w przedmiotach ukryty obraz pracy, marzeń i namiętności. 
    Są piramidy w Egipcie - nie ma imion budowniczych, ale jest twór, co przetrwał. 
    Nie wszystek umrę.

1 komentarz:

  1. Ha, Tereso, wszystko dobrze. Przetrwamy w genotypie:)) Będą się te połączenia plątać prze pokolenia. Tak swoje drzewo genealogiczne buduje mój znajomy, twierdząc, że nazwisko jest świadectwem niemiarodajnym, i w tym się z nim zgadzam, bez rozwijania tematu. Dlatego i z Tobą się zgadzam, "w murach katedry czuję wieczorne zmęczenie robotnika", bo i on, nie tylko znany z nazwiska architekt pozostawił po sobie ślad. Pozdrawiam. Cieszę się ,że piszesz:))

    OdpowiedzUsuń