poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozmowy z matką. Pierwsza.

"Mamusiu!.. Czy to prawda,że Bóg jest wszędzie i zawsze?? Na polu, w lesie, nad jeziorem,.." - Matka patrzyła podejrzliwie na swoją pociechę. Po takim wstępie przeczuwała trudności, ale musiała odpowiedzieć.
"Prawda. Bóg jest wszędzie, bo to wszystko od niego pochodzi, z jego myśli i jego planów" - odpowiedziała, zastanawiając się nad możliwą pułapką logiczną, jaką mogła przygotować jej córka.
"Jeśli Bóg jest wszędzie i zawsze, to dlaczego musimy chodzić do kościoła? Przecież tu też możemy się do Niego pomodlić i nad jeziorem się możemy modlić. Chyba Jemu byłoby przyjemniej, gdybyśmy cieszyli się z tego, co On stworzył. A kościoły są takie zimne i nieruchome. "
 Tu pies pogrzebany. Jest piękna niedziela. Nie trzeba pracować, więc dziecku zamarzyło się jezioro i swawolne pluskanie w wodzie. Fakt. Obiecała taką wycieczkę, jak wszystko zostanie zrobione- w polu, w ogrodzie i w domu. Ale na wsi to prawie niemożliwe. Musi jednak coś odpowiedzieć dziecku. Myślała.
"Wiesz? Do kościoła trzeba chodzić w niedzielę, żeby podziękować za wszystko. Że jesteśmy zdrowi, że wszystko pięknie rośnie, że nie ma wojny, że chleba nam starcza,.. no za wszystko"
"Ja rozumiem, ale chyba lepiej Mu tu dziękować, by wiedział za co.."
"Kochana! To prawda, że człowiek zbudował kościoły dla Boga i tam go czci. Ale przede wszystkim zbudował dla siebie, żeby móc wszystko przemyśleć: wszystkie sprawy z całego tygodnia i w spokoju się zastanowić, co jest dobre, a co było złe, co trzeba naprawić a co jeszcze zrobić..."
"A nie można przemyśleć nad jeziorem?, albo w lesie, albo w ogrodzie? Przecież myśleć można wszędzie ?"
"Oj, dziecko. Właśnie w kościele mam trochę spokoju, gdy żadne z was nic nie chce. Siedzicie cichutko. Ja nie muszę mieć oczu dookoła głowy, nie muszę odpowiadać, podawać. Spokojnie mogę się skupić i pomyśleć od początku do końca. Nie martw się. Po kościele pojedziemy nad jezioro".
***
Byłam jak zwykle w kościele. W kazaniu ksiądz ustosunkował się, oczywiście, do zapładniania in vitro i do inności seksualnej. Zdecydowanie potępione. A ja się zastanawiam. Jeśli Bóg wszystko zamyślił, przewidział, to chyba wiedział, jakimi talentami obdarowuje człowieka? Myślę sobie,że zarówno rozwój cywilizacyjny, jak i rozwijanie dociekliwości ludzkiej znalazło się w darze od Stwórcy. Człowiek otrzymał talenty i nakaz ich rozwijania. Jeśli więc wymyślił in vitro jako sposób na bezpłodność, to widać za zgodą Boga. Kwestią moralną w tym wypadku jest tylko granica wykorzystania możliwości. Jak długo służyć to będzie uszczęśliwianiu człowieka, moim zdaniem, będzie to dobre. W chwili, gdy skieruje się ku krzywdzie, stanie się wysoce naganne. Podobnie z innością seksualną, czyli tzw. związkami partnerskimi. Nikt nikogo nie zmusza do zmiany orientacji, udziwniania życia seksualnego.
Nie lubię pietruszki, ale nie będę przecież zakazywać jedzenia jej innym. Jeśli są tacy, co lubią pietruszkę, niech ją jedzą, ale mnie nie zmuszają do tego.
Jeśli bóg nie toleruje związków partnerskich to niech sam rozlicza zwolenników. Czy to jest jeszcze tolerancja, czy już wygodnictwo?

1 komentarz: